Aktualności | Motoryzacja | Samochody osobowe | Samochody ciężarowe | Porady |
Strona główna | Technika | Bezpieczenstwo | Nowe technologie | Przepisy i technika jazdy | Sport | Finanse | Reklama w serwisie | Kontakt |
W związku ze zbliżającym się Euro 2012, maszyny budowlane otaczają nas zewsząd. Jednakże koparki, żurawie i wywrotki widziane na ulicach są niczym zabawki z dzieciństwa, w porównaniu z tymi maszynami, które mamy w Polsce. A nie mamy się czym powstydzić.
Specjalne maszyny przygotowuje się na indywidualne zamówienia odbiorców i przeznaczone są do nietuzinkowych zadań. Niektóre są tak wielkie, że składa się je na miejscu eksploatacji. Czasami muszą pracować całą dobę i okrągły rok, by koszt ich wykonania się zwrócił. Oczywiście na świecie są większe, cięższe i droższe maszyny, ale przejazd polskiej „zaledwie” 240 metrowej koparki, na każdym zrobi wrażenie. Te maszyny naprawdę pracują w Polsce i można powiedzieć, że mają ręce - a raczej łychy i haki - pełne roboty.
Próżno szukać największych koparek na placach budów. Koparki giganty znalazły zastosowanie w kopalniach odkrywkowych. W Polsce w kopalniach węgla brunatnego i kruszyw. Ta największa pracuje w PGE KWB Bełchatów S.A. i służy do zdejmowania nadkładu (czyli tego co zalega nad pokładami węgla brunatnego). SchRs 4600x50 (numer zakładowy K.41), bo taką ma nazwę – to prawdziwy gigant, a zarazem największa koparka w Polsce. Waży ponad 7200 ton i ma 209 metrów długości. Pracująca w bełchatowskiej kopalni K.41 ma 64 m wysokości, co odpowiada mniej więcej 22-piętrowemu budynkowi mieszkalnemu. Jej teoretyczna maksymalna wydajność to ok. 10 000 metrów sześciennych na godzinę. Tak wysoka sprawność maszyny jest niezbędna, by utrzymać ciągłość pracy i w konsekwencji dostaw węgla do elektrowni. Co ciekawe, koparka napędzana jest silnikami elektrycznymi.
Ponieważ w kopalniach rekultywacja prowadzona jest na bieżąco, dopełnieniem działań K.41 jest 50-metrowej wysokości zwałowarka A2RsB 15400. Służy ona do zwałowania masy nadkładu – m.in. do zasypywania wyeksploatowanej już części wyrobiska. Dzięki długiemu ramieniu zasięg pracy tego kolosa wynosi około 225 m.
Najbardziej spektakularne są jednak przeprowadzki takich maszyn. Ostatnia miała miejsce w lipcu tego roku. Koparka potrzebowała aż 5 dni by pokonać dystans pomiędzy Polem „Szczerców” a Polem „Bełchatów”. Odległość pomiędzy jednym a drugim terenem odkrywki wynosiła zaledwie 17 km, jednakże kolos o masie 4,5 tys. ton przemierzał tą trasę z prędkością 6-7 metrów na minutę.
- Tego typu przeprowadzki są bardzo skomplikowane pod względem logistycznym – mówi Dariusz Orlikowski prezes KWB Adamów. - Pomimo, iż w naszej kopalni są mniejsze maszyny niż w PGE KWB Bełchatów, to jednak cała operacja przeprowadzenia ich, trwać może nawet trzy miesiące licząc w tym czas oczekiwania na niezbędne pozwolenia na zajęcie pasa drogowego, czy demontaż linii energetycznych. Gdybyśmy jednak wzięli pod uwagę rozmontowanie maszyn kopalnianych do transportu i ponowne złożenie ich, zajęłoby to nawet 2 lata – dodaje D. Orlikowski. Zatem takie przejazdy, choć rzadko, to jednak się zdarzają.
Stalowy olbrzym to Liebherr LG 1750. Ma ponad 18 metrów długości. Sto ton waży tylko ta część, która jeździ. Po rozłożeniu pełnej długości ramienia i obciążeniu jej balastem, maszyna waży prawie tysiąc ton. Pojazd napędza 600-konny silnik, a całość stoi na ośmiu skrętnych osiach. To największe tego typu urządzenie w Polsce. Maksymalna długość ramienia to 190 m i na taką wysokość Liebherr LG 1750 może podnieść aż 23 tony. Jednakże jego udźwig całkowity wynosi 750 ton. Cały osprzęt niezbędny do postawienia dźwigu dowożony jest ciężarówkami. Ale samo przygotowanie kolosa do pracy może potrwać nawet trzy dni. LG 1750 pracować będzie głównie przy budowie siłowni wiatrowych i wiaduktów.
Do niedawna największy w Polsce Herkules – bo tak się nazywał dźwig, mógł unieść 500 ton. Zdeklasowany olbrzym porusza się na dwóch gigantycznych gąsienicach. Jedna z jego bardziej spektakularnych akcji, to podźwignięcie w całości i przestawienie 145 tonowego wiaduktu na trasie Warszawa - Gdańsk. Operacja ta była niezbędna, by dokonać remontu stalowej konstrukcji mostu.
Największy w Polsce dźwig pływający nosi niepozorne imię Maja. Na haku głównym jest wstanie unieść 300 ton. Posiada również hak pomocniczy o nośności 100 ton.
Maja wyposażona jest w napęd umożliwiający jej samodzielne poruszanie się po wodach portowych i przybrzeżnych. Dodatkowo posiada pokład ładunkowy, na który, po obrocie ramienia, może położyć i transportować ładunek o masie nawet 800 ton. Koszt pracy Mai zaczyna się od 530 euro za godzinę. Drugim co do wielkości żurawiem pływającym jest Gucio, którego udźwig na haku głównym wynosi „zaledwie” 200 ton.
Choć próżno u nas szukać samochodów takich jak wywrotka Liebherr T 282B (który jest obecnie największym samochodem na świecie – ma ponad 7 m wysokości i 592 tony dopuszczalnej masy całkowitej), to i tak na naszych szosach spotkać czasem można pojazdy przypominające bardziej składy kolejowe niż ciężarówki. Służą one do przewożenia konstrukcji o bardzo dużych rozmiarach. Naczepy modułowe, bo tak brzmi ich fachowa nazwa mogą osiągać nawet 48 metrów długości, a masa transportowanego ładunku dochodzić może do 200 ton. Na takich naczepach przewozi się chociażby śmigła do siłowni wiatrowych.
Jak widać mnogość dużych zabawek jest ogromna. Nie wielu jest jednak dużych chłopców, którzy mają okazję się nimi „bawić”. Nową koparkę w kopalniach węgla brunatnego oddaje się raz na kilkanaście lat. Faktem jest jednak, iż dążenie do coraz większej efektywności tych maszyn, bardzo często idzie w parze ze zwiększeniem ich gabarytów.
Źródło: ARW IMAGE